Korzenie mojej twórczości :

* Wpływ rodzinnego domu - śpiewanie przy różnych okazjach, najczęściej na głosy i to nie tylko w równoległych tercjach. Dominowała szeroko rozumiana muzyka wschodniosłowiańska. Dodatkowo dziadek, Stanisław Grabowski, oswajał mnie z muzyką Kujaw.

* Muzyka góralska - wstrząsem było już pierwsze z nią zetknięcie w roku 1960, wstrząs trwa do dziś.

* Logika - nauczyciele matematyki, którzy wpoili we mnie zasady logiki we wszechświecie.

* Franciszek Wożniak - mój nauczyciel akademicki, który ową logikę umuzycznił, nadto wprowadzając mnie we wspaniały świat ścisłego kontrapunktu.

* Beethoven i Chopin - którzy nauczyli mnie logiki harmonicznej, zmysłu kontrukcyjnego i precyzyjnego toku narracji.

* Rock - rodzący się na początku lat 60, który uświadomił mi znaczenie komunikatywności w sztuce.

* Kontakt z dziecmi i młodzieżą - który naukę komunikatywności boleśnie weryfikował.

* Religia - kontakt z religią, organistami kościelnymi i z muzyką liturgiczną, który uświadomił mi w pełni konieczność tworzenia. A ostatnimi czasy wielki wpływ wizyty Jana Pawła II w Elblągu i wszelkie tej wizyty implikacje.

Pierwszy utwór powstał w 1962 roku, był to Oberek, dość ścisle naśladujący kujawskiego obertasa. Póżniej od czasu do czasu "coś" wychodziło spod mego pióra, ale były to dość nieporadne próby twórcze, choć niepozbawione młodzieńczej szczerości. Debiut kompozytorski w pełnym tego słowa znaczeniu miał miejsce w 1983 roku w Elblągu. Wykonano wówczas : Suitę na obój i orkiestre, utwór dedykowany i prawykonany przez Ewarysta Kwietniewskiego, Wariacje na znany temat i Wariacje na temat 24 Kaprysu Paganiniego - grał szkolny kwartet smyczkowy (utwory póżniej grane były na ogólnopolskich przesłuchaniach zespołów kameralnych).
Był to pierwszy po wojnie tego typu koncert w Elblągu (na temat okresu przedwojennego nie mam informacji).
Przyjęcie wszystkich utworów było entuzjastyczne. Do muzyki w ogóle, a komponowania w szczególności "zmusił" mnie już pierwszy kontakt z pianinem, a było to w roku 1961. Matka zauważyła moją fascynację muzyką i wysłała mnie na "terminy" do pana organisty (p. Gussman - który był zresztą świetnym muzykiem), a póżniej zapisała do szkoły muzycznej. Tam, szczególnie p. Matuszewska, absolwentka gdańskiej PWSM i nauczycielka teorii muzyki, potrafiła mnie zafascynować nie tylko światłem dzwiękowych barw, ale też teoretycznym podkładem tego świata. Też dzieki niej komponuję...
W gdańskim Liceum Muzycznym zetknąłem sie z bardziej profesjonalnym podejściem do muzyki. Do komponowania szczególnie zachęciła mnie E. Ciesielska, nauczycielka form muzycznych. I choć miałem już wewnętrzny przymus pisania, to właściwie ona przekonała mnie ostatecznie co do kierunku studiów.

W muzyce najważniejsze dla mnie są :
* kontrapunkt i polifonia - one określają kunszt twórcy lub jego brak,
* harmonia - zarówno w sensie szeroko rozumianej współbrzmieniowości, jak i wewnętrznej zgodności pomiędzy najważniejszymi elementami,
* logika konstrukcji - i związany z nią tok muzycznej narracji,
* dowcip - nuż to cytaty, nuż - inne niespodzianki,
* twórczość dla dzieci - i związana z nią komunikatywność języka muzycznego.

Okresy twórczości :
* Do 1972 roku - okres młodzieńczy, okres prób i błędów, układanek muzycznych; od pierwszego "Oberka" do Sonaty fortepianowej C-dur (1-częściowa).
* Do 1982 roku - okres poważnej nauki i eksperymentowania współczesnymi środkami twórczymi; od pierwszych kompozycji studenckich (Allegro) do Tryptyku Współczesnego.
* 1982 do dziś - okres neoklasyczny, okres z jedenj strony fascynacji polifonią, z drugiej harmoniką neotonalną. Jest to okres dość ścisle związany ze środowiskiem elbląskim, rozpoczęty utworami "ludowymi" i Suitą obojową, a zakończony hymnami papieskimi - Tu es Petrus i Te Deum oraz Kantatą Historyczną.
* Nowy okres twórczości, związany z nowym Tysiącleciem, rozpoczął szkic symfoniczny Wiek nr 21, Sonata skrzypcowa i Kwartet smyczkowy.

Artysta, a kompozytor w szczególności, jest wedle mnie pośrednikiem między Absolutem a odbiorcą sztuki. Jako "wybraniec" zobowiązany jest on do szczerości w przekazywaniu treści od Absolutu uzyskanych. Zobligowany jest też do pracy nad własną osobowością z jednej - i doskonaleniem warsztatu z drugiej strony. Język, którym się twórca posługuje, powinien być przez adresata zrozumiały choć w części. Bo chociaż sztuka jest elitarna, to dzieła naprawdę wielkie docierają do wszystkich. Mają one w sobie ten element komunikatywności, do którego powinni dążyć wszyscy twórcy. Nie wyklucza to oczywiście, dowolnego eksperymentowania i poszukiwania nowych, własnych środków wyrazu. Jestem głęboko przekonany, że stosowanie za wszelką cenę środków charakterystycznych dla danej epoki, czyli bycie na czasie, jest w sztuce nieporozumieniem. Jedynie ważne są przekazywane treści i fakt dotarcia ich do adresata; reszta to "po drodze". A że uważam że treść winna być "dobrze ubrana", więc bardzo dużą wagę przykładam do formy; formy, która tak zorganizuje przebieg energetyczny utworu, że odda on dokładnie to, co chcę powiedzieć, zaskakując przy tym od czasu do czasu nagłymi zwrotami. I jeszcze : ponieważ uważam, że muzyka to dzwięk, nie ma potrzeby podpierać sie żadnymi treściami pozamuzycznymi, np. tekstem. Zatem formy literacko-muzyczne mnie nie interesują (choć dla celów nadrzędnych czasem je uprawiam). Muzyka pełni w moim życiu jeszcze jedną, badzo ważną funkcję: Jest barometrem moich stanów wewnętrznych. Stany te są egzemplifikowane przez miniatury, dla własnych potrzeb zwane "filmowymi". One właśnie, pisane od początków mego twórczego życia bez wiekszych przerw, są chyba najbardziej prawdziwe, "najmojsze" jak mawia moja najmłodsza córka...
Z powyższego wynika, że mody i aktualne trendy są dla mnie nieistotne jako "systemy twórcze", a ich przydatność dla mnie tkwi jeno w pewnych szczegółach, które dla swych potrzeb mogę wykorzystać. Nigdy nie piszę nic, z czym bym się nie mógł identyfikować. Nawet w bardzo ścisle określonych zleceniach, spełniając wszystkie warunki, nie "opuszczam" siebie ani na moment.

Ulubione utwory kompozytorów obcych
No cóż, wśród kompozytorów mi obcych nie mam ułubionych utworów. Natomiast wśród niepołskich to jest tego zbyt dużo, bo prawie cały Beethoven, pół Mozarta, 3/4 Bacha i Brahmsa; z "nietypowych" pozycji to do dziś z fascynacją wspominam dawną klawesynową muzykę portugalską, w której świat wprowadził mnie ongiś prof. Podejko, Wokalizę - Villa-Lobos'a, Kwartet "Cesarski" Haydna i wiele innych...

Ulubione utwory polskie
Cały Chopin. Uważam, że to jedyny "czysty" geniusz w dziejach muzyki. Rzadko się kłaniam; w tę stronę jednak - z pełnym szacunkiem. Poza tym, Colas Breugnon Bairda, "poematy" Kilara, Koncert obojowy Milwida, skrzypcowy Karłowicza, Bajka Moniuszki, To tu, to tam Turnaua i wiele, wiele innych ...

Zagrożenia dla istnienia sztuki
* show-business, który jest w stanie wykreować na "dzieło" każdy chłam i który może (choć nie musi) sterować gustami odbiorcy;
* środki masowego przekazu, które preferują muzykę lżejszą, najcześciej bardzo lekką, puszczając ją na okrągło stępiają jakikolwiek gust, jednocześnie pozbawiając odbiorcę możliwości ukształtowania w sobie kryteriów wartości. Innymi słowy : to decydenci medialni kształtują nasz gust, a właściwie pieniądze stojące za show-businesem. W tej sytuacji norwidowskie stwierdzenie - "ideał dosięgnął bruku" - dopiero teraz nabiera właściwego znaczenia;
* "mechanizacja" muzyki - dziś prawie każdy może za pośrednictwem tzw. "samograjów" (keyboard'ów), komputera i odpowiednich programów zostać "kompozytorem", "grafikiem", czy "reżyserem". I co gorsza oprócz tego, że oni sami się za takich uważają, to utwierdza ich w tym przekonaniu całe środowisko podobnych im artystów. Nie mam nic przeciw instrumentom elektronicznym, ale niechże edukacja keyboardowa będzie początkiem drogi ku prawdziwej przygodzie, a nie celem samym w sobie;
* schamienie obyczajów, które potrzeby duchowe sporej grupy społeczeństwa ogranicza do disco-polo i Psów Pasikowskiego...
* niewłaściwa edukacja muzyczna, w Polsce poza szkołami muzycznymi prawie nieistniejąca, a przecież wystarczy tylko właściwie ukierunkować naturalny pęd młodzieży do muzyki. Muzyka rozrywkowa też przecież ma pozycje wartościowe np. The Beatles - przecież to jeden z nielicznych zespołów, który nie ściągał nic z muzyki poważnej i jedyny, który dla powyższej juz wiele razy stawał się inspiracją.

Myślę, że nauczanie kompozycji winno obejmować : naukę kontrapunktu, harmonii, form muzycznych, współczesnych technik kompozytorskich, instrumentację, analizę Dzieł Wielkich oraz samodoskonalenie się w innych dziedzinach sztuki, w filozofii i psychologii.
Nauczyciel kompozycji winien być : po pierwsze - osobowością, po drugie - fachowcem, po trzecie - musi mieć dar przekazywania wiedzy. Gdy braknie pierwszego, stworzymy rzemieślnika, jeśli drugiego - amatora, a jeżeli trzeciego - to nie nauczyciel będzie uczył, a uczeń będzie miał jeno szansę na nauczenie się czegoś od nauczyciela. A w takim przypadku lepiej uczyć się od Chopina...

 
©2009 http://januszjedrzejewski.com